Masywna klapa w suficie, a za nią inny świat.
Jej przekroczenie było zupełnie jak ekscytująca wyprawa w nieznane,
kusząca tajemnicą, obietnicą zdobycia skarbu.
Ciekawość mieszała się z odrobiną strachu.
Bo wszystko takie obce: miejsce, odgłosy, rzeczy, zapachy...
Słabe oświetlenie, wyblakłe kolory.
Ciężkie, nieruchome powietrze,
specyficzny zapach jakby drewna i kurzu,
trochę duszno, ale o dziwo wcale nie nieprzyjemnie.
A potem odkrywanie, poznawanie - podróż w czasie.
Prawie każdy przedmiot był dla dziecka bardzo interesujący,
a nierzadko można było znaleźć coś naprawdę niesamowitego.
A jak Wy zapamiętaliście pierwsze wizyty na strychu?
Ja do dzisiaj z sentymentem wspominam tamte wyprawy.
Myślę, że ich wartość była tym większa,
że nie polegały tylko na zaspokajaniu dziecięcej ciekawości,
ale że odkrywając zastosowanie i historię starych przedmiotów
poznawałam lepiej tych których kocham.
Takie wycieczki pozwalały również odkryć prawdę o tym,
że w życiu to, co dla niektórych jest zwykłymi śmieciami
dla innych stanowi prawdziwy skarb.