wtorek, 13 lipca 2021

Kwiaty pustyni

Na pewno wiele z Was interesuje się kwiatami.
Ja swoją przygodę z roślinami dopiero zaczynam.
Ze względu na ograniczone warunki przestrzenne 
jakie panują w 3-pokojowym mieszkaniu przy małych jeszcze dzieciach
oraz dosyć wyjazdowy styl życia 
staram się na razie wybierać okazy łatwe w pielęgnacji.
Na moje szczęście od kilku już lat 
panuje moda również na takie rodzaje kwiatów.
Do łask powróciła bowiem sansewieria,
 która zawsze będzie mi się kojarzyć z domem babci.
Obecnie można ją spotkać w każdym centrum handlowym, 
obiekcie biurowym, przychodni, itp.
Trzeba przyznać, że idealnie pasuje do nowoczesnych, 
minimalistycznych wnętrz, podobnie z resztą jak zamiokulkas.
Wspomniałam o tych dwóch gatunkach, 
gdyż mój podziw dla nich nie ma granic.
Powiedzieć, że są łatwe w pielęgnacji to duże niedopowiedzenie. 
Są po prostu niezniszczalne (no może wykluczając przelanie).
Mogą przetrwać bez wody ponad miesiąc, choć kaktusami przecież nie są.
Ich ciemnozielone długie liście stały się główną ozdobą mojej łazienki,
zupełnie ciemnej dodajmy.
Ożywiają ją od roku, pięknie się rozrastając, 
a wystawiam je do światła średnio na jeden weekend w miesiącu.
Z bólem muszę jednak przyznać, 
że w mojej krótkiej kwiatowej przygodzie udało mi się 
zamordować calatheę i mały bluszczyk :(
A ostatnio do tego grona dołączyło również piękne caladium,
zostawione na upalny tydzień z moim mężem.
Cóż.. na ten czas upałów i urlopów nie pozostaje mi nic innego jak sukulenty.
Może one utrzymają się przy życiu, skoro dają radę nawet na pustyni?
Inspirowany kwiatowymi doświadczeniami chustecznik 
pocieniowałam bejcą w kolorze róż i chaber.